Idąc na ten film,
postanowiłam nie czytać wystawionych już recenzji, jednakże
portal społecznościowy facebook nie zagwarantował mi tego w 100%.
Poszłam więc z przekonaniem, że każdy ma swoje gusta. Czego
oczekiwałam? a co dostałam? Tego przekonacie się dalej...Jakoś
nigdy nie mogłam się przekonać do Star Warsów,
dopiero niedawno siadłam i obejrzałam dotychczas puszczone w obieg
filmy, i .. chyba zostałam kolejnym fanem tejże sagi. Postanowiłam
więc nie odpuścić też premiery najnowszego filmu „Ostatni
Jedi”. Nie będzie to łatwa recenzja, dlaczego?
Dawno temu, w
odległej galaktyce...
Rozpoczynamy kolejną przygodę pod hasłem „Ostatni jedi”.
Nowy reżyser – dobra zamiana? Śmiało mogę powiedzieć, że
jest znacznie lepiej, ale czy wszystko udało się bez zająknięcia?
Nie do końca. Brakowało wcześniej walki na miecze w Łotrze,
to jest to, co często słyszałam od znajomych, czy czytałam w
innych recenzjach. Potrzebowaliśmy więcej mięsa, czy to
dostaliśmy? I tak i nie.
Niech moc będzie
z Tobą!
Garstka rebeliantów, w których tli się nadzieja na
lepsze jutro, „walczy”, a w sumie bardziej pasuje określenie –
ucieka, przed ciemną stroną mocy. Wszyscy oczekują cudu w postaci
starego poczciwego Luke'a Skywalkera, który zaszył się na
wyspie, i ani myśli z niej wylatywać na walkę. Co się jednak
dzieje ciekawego? Oprócz tego, że spotykamy starych
bohaterów, jak księżniczkę Leię, Yodę czy Luke'a, witamy
też nowych. Coś się kończy a coś zaczyna. Dokładnie przez
większość filmu powtarza nam to Kylo (a może Ben Solo?). No
właśnie. Tego dowiecie się idąc do kina. Jak potężna może być
walka samego ze sobą i ze swoimi przekonaniami.
Napisałam że spotykamy starych i witamy nowych bohaterów w
sadze, ale również też żegnamy. Wreszcie dochodzi do
czegoś, co powinno już w poprzedniej części się zdarzyć.
Zaskoczenie. To bardzo istotny element w filmach. Człowiek lubi, jak
coś jest niestandardowe wręcz i co nas zaskakuje. Dobry krok w
przód. Fajnie jest też usłyszeć nieco humoru, choć wiele
osób narzeka że był on na bardzo niskim poziomie, nie
ukrywam, że kilka razy uśmiechnęłam się do ekranu. Jak dla mnie
nie było przesadzone, ani nie było tego za mało.
Wreszcie pojawia się też walka na miecze, i szczerze jak wiele osób
narzeka na słabe żarty, tak ja narzekam na bardzo słabą walkę.
Dziewczyna, która jak dla mnie nieumiejętnie macha mieczem,
nie robi wrażenia. Brakowało tutaj tego „wow”. Same efekty
specjalne były jednak jak najbardziej na plus, oraz sceny ukazania
kosmosu, czy planety przelewającej się Kasynem i bogactwem.
Dodatkowo ścieżka dźwiękowa, dzięki której nie
zapominałam, że oglądam Gwiezdne Wojny momentami
sprawiała u mnie ciarki na plecach.
Hej
to jeszcze nie koniec!
Słowem podsumowania, było wiele
plusów, zdecydowanie wychodząc z kina byłam bardzo
zadowolona, i z pewnością obejrzę film jeszcze raz, by wyhaczyć
sobie kilka „smaczków”. Liczę na kolejną część, która
na pewno się pojawi co przedstawia nam zakończenie. Czy będzie
warto? Tego się przekonamy. Ogólna ocena to 7/10