Piracka dola nie
jest taka łatwa, szczególnie wtedy gdy pech przyczepi się do
Ciebie jak rzep do psiego ogona. W pojedynkę można nic nie
zdziałać, ale ze swoją załogą? Recenzja piątej części Piraci
z Karaibów – Zemsta Salazara.
Długo oczekiwana
część piratów, w końcu zagościła na wielkim ekranie.
Wiele fanów nie mogło się doczekać na ten film, a czy warto
było tyle czekać? Wybrałam się specjalnie dwa razy do kina, by
dokładnie przyjrzeć się filmowi i mam wrażenie, że jest on
zrobiony na „odwal się”, ale do tego zaraz dojdziemy...
Piąta część
przedstawia nam perypetie syna Willa Turnera i Elizabeth Swann, oraz
pewnej młodej kobiety. Obydwoje szukają tego samego, a mianowicie
Trójzębu Posejdona, z tym, że cel ich wyprawy jest taki sam,
powód taki sam, ale wykorzystanie artefaktu już
niekoniecznie. Trójząb ściąga wszystkie morskie klątwy, i
za wszelką cenę Henry chce uwolnić swojego ojca z Latającego
Holendra. Carine natomiast miała od swojego ojca jedyną po nim
pamiątkę, dziennik z mapą, której nie ma narysowanej, i
pragnie odkryć tę mapę oraz miejsce, do którego ona
prowadzi. Do czego więc jest nam potrzebny Kapitan Jack Sparrow?
Tutaj pojawia się
nam kolejny wątek. Do Sparrowa przyczepił się pech. Czarna perła
jest uwięziona w butelce przez Czarnobrodego, który
przypominam w czwartej części zginął a jego statek przejął
Hector Barbossa. Sparrow próbuje grabić i łupić, ale z
marny skutkiem, gdy jego wróg- Barbossa posiada flotę 10
statków i pławi się w bogactwie. Po wielokrotnych nieudanych
grabieżach, Jack'a opuszcza załoga.
Pojawia się również
nowa postać. Czarny charakter zwany Kapitanem Salazarem, który
jest uwięziony w trójkącie na morzu i jest on czymś w
rodzaju ducha, zmory, nieumarłym, razem ze swoją załogą pragną
dorwać Jack'a gdyż to on stoi za uwięzieniem Salazara w przeklętym
miejscu. Warunkiem wypłynięcia na morze jest rozstanie się
Sparrow'a ze swoim kompasem.
Tutaj pojawia się
pierwsza nielogiczna sytuacja. Owszem, Jack rozstaje się z kompasem,
przepija go w barze, za flaszkę rumu, ale gdyby cofnąć się do
poprzednich części, to dowiadujemy się, że nie była to pierwsza
sytuacja, gdy kapitan rozstaje się z busolą. W trzeciej części
przez chwilę posiadał ją Will, a później Lord Becket, na
dobrą sprawę, już wtedy Salazar mógłby wyrwać się z
trójkąta.
Salazar wypływa
szukając Sparrow'a. Szuka go również Henry, po to by mu
pomógł odnaleźć trójząb i tym wyciągnąć ojca z
Holendra. Wszyscy oczywiście spotykają się i wypływają na morze,
gdy Barbossa próbuje trzymać sojusz z Salazarem. Hector
jednak jest dosyć cwany i w obliczu nieustająco goniącej śmierci,
spotka się ze Jack'iem Sparrow'em razem stawiając czoło
nieumarłym.
Tak jak napisałam
wyżej, byłam w kinie dwa razy. Raz na 3D i dubbingu, i drugi raz 2D
z napisami. Wybór oczywiście jest banalny. Nie idźcie na
dubbing. Kapitan naprawdę brzmi kiepsko, gdy słyszysz głos
Cezarego Pazury. Nie obrażając tutaj osoby pana Pazury, ale
stanowczo odradzam. Przez około dwugodzinny seans nie nudziłam się.
Było dużo akcji, działo się naprawdę wiele, a efekty 3D dawały
radę (gdyby nie ten dubbing....)
Jednak w tym
wszystkim mało było Jack'a. Sparrow zszedł na drugi plan, albo
bardziej robił za taką humorystyczną maskotkę, dodatek do
głównego wątku Henryka i Cariny. Miałam też wrażenie, że
już te ruchy, zaangażowanie Johnnego Deppa w rolę nie było tak
wielkie, jak w poprzednich częściach, co można wnioskować po
jednym z wywiadów, gdzie mówił, że już mu się nie
chce.
Po napisach była
scena, dosyć ciekawa, skłaniająca do przemyśleń i jednocześnie
dająca do zrozumienia, że pojawi się kolejna część Piratów.
Czy chciałabym? Uważam że nie. Wystarczająco ładnie zakończyli
wszystkie wątki, by psuć to kolejną częścią, ale jak to się
mówi, kura znosząca złote jajka, więc kręcić trzeba do
oporu.
Film oceniam 4/5. Ze
względu na kilka nielogicznych sytuacji w filmie i za widoczną
niechęć Deppa do odgrywanej postaci, a także za Elizabeth Swann, która niczym Skywalker stała przez 2 minuty i nie robiła nic.